Taka tam ja..., Taka tam rodzina adopcyjna, Takie tam różne

Wyznania Ma(kbe)tki Polki

Dopijam właśnie poranną kawę i zastanawiam się, co mnie podkusiło, żeby dosypać do niej łyżeczkę trzcinowego cukru. Herbaty nie słodzę od podstawówki, kawy od kilku lat i słodka już mi zwyczajnie nie smakuje. Podejrzliwie zatem patrzę np. na Cyngla, który najchętniej wrzuciłby torebkę Liptona do cukierniczki i zalał wodą. W każdym razie, z bliżej niezrozumiałych dla mnie samej przyczyn, posłodziłam to nieszczęsne latte, a teraz próbuję wypić, co nawarzyłam. Zemdliło mnie już w połowie.

No i na co mi to było? A jeszcze wczoraj zadeklarowałam w rozmowie z Żuczkiem, że biorę się za siebie, żeby przestać wyglądać jak matka Polka w wytartym dresie. (Jak na ironię, piszę te słowa jeszcze w piżamie…  i z kubkiem tej obrzydliwie słodkiej kawy w ręku). Tak sobie myślę, że może czas w końcu zacząć patrzeć w lustro. Teraz, żeby nie popaść w jeszcze większe kompleksy, robię to niemal wyłącznie wtedy, kiedy muszę.  Czasem jednak zdarzają się jakieś nieprzewidziane okoliczności, prowokujące do zweryfikowania swojej powierzchowności.

O, na przykład dwa dni temu… kumpel żalił mi się, że jego partnerka bywa chorobliwie zaborcza i nieufna. I na koniec wypalił: „Ona jest zazdrosna o wszystkie moje koleżanki… oprócz ciebie!”. Chyba w gruncie rzeczy powinnam się cieszyć, ale hmm… jakoś nie poczułam się dzięki tej informacji bardziej kobieco. Rany, aż tak ze mną źle, że nie nadaję się nawet na wyimaginowaną rywalkę? Chociaż najgorszego komplementu, jaki kiedykolwiek usłyszałam, i tak nie przebił. Zdarzyło Wam się kiedyś, że ktoś próbował powiedzieć Wam coś miłego, a wyszło odwrotnie?

guinea-pig-498006_960_720

Część z Was już zna tę anegdotkę, bo czasem się nią dzielę dla rozładowania atmosfery. Otóż w czasach studiów miałam adoratora, chłopaka o niesamowicie romantycznym (choć jednocześnie dziwnym) usposobieniu. Któregoś razu, chyba w desperacji, nie wiedząc, jak ma mnie do siebie przekonać, wyznał: „Ty naprawdę dla mnie jesteś piękna! Zawsze podobały mi się takie dziewczyny o urodzie świnek morskich”. No niech go wszyscy diabli. Okej, urody mi Pan Bóg poskąpił, już to ustaliliśmy. Zapewne można mnie porównać do różnych straszydeł i kaszalotów. Ale żeby świnka morska??? Rozumiem, że mogłabym zrzucić parę kilo – jednak „parę” oznacza tu około 7, a nie 70! No i kurde, mogę swojej figurze sporo zarzucić, ale przynajmniej mam wyraźnie zaznaczone biodra. Widział ktoś biodra u świnki morskiej? J., czy Twoja pupilka miała widoczną talię? W swojej twarzy chyba prędzej (zwłaszcza po nieprzespanej nocy) dostrzegę cechy znudzonego basseta, ewentualnie jakiejś średnio rozgarniętej małpy, niż kawii domowej.

basset-hound-345646_960_720

Dobra, wróćmy do tematu… Nie dość, że kawa za słodka, to jeszcze nie chce się odczepić ode mnie ta durna przyśpiewka. W zeszłym tygodniu chrzestny Księżniczki śpiewał jej dziecięcą piosenkę: „Koła autobusu kręcą się, kręcą się, kręcą się, koła autobusu kręcą się cały czas” – etc. Mała oczywiście była zachwycona. Tylko że potem poszła spać, a P. i Cyngiel koncertowali dalej, wymyślając kolejne zwrotki. Na przykład:
„Biznes wujka J**** kręci się, kręci się, kręci się…” (Wujek J**** to ojciec Cyngla i właściciel niewielkiej firmy)
„Żule pod Biedronką kręcą się, kręcą się, kręcą się…”

I inne, niekoniecznie nadające się do zacytowania, zwłaszcza przed 22. Do teraz łapię się na tym, że nucę pod nosem niektóre z nich. Chociaż, co by nie mówić, chrzestni się Księżniczce udali. J. postawiła sobie za cel rozpieszczenie nam córki, a Cyngiel z kolei z chęcią budzi w sobie duże dziecko; czasem sam żartuje, że są z małą na podobnym poziomie rozwoju. Ostatnio usłyszałam na przykład taki monolog (to znaczy w założeniu dialog, tylko jedna jego uczestniczka jeszcze nie mówi):
– Księżniczko, jak robi kotek?

-…

– Miauuu… A jak robi piesek?

-….

– Hau, hau. A krówka?

– …

– Muuu, jak muuuuzyka!

(chwila ciszy)

– O, a jak robi biedronka?

– …

– „Codziennie niskie ceny!”

Miał szczęście, że nie niosłam wtedy żadnego kubka ani talerza, bo byłoby co sprzątać!

ladybug-3025203_960_720

I tak to się nam pomału żyje… Mała właśnie zasnęła, więc czas, żebym zakończyła pisanie i wzięła się do roboty, bo prace klasowe same się nie sprawdzą. A szkoda.

Udanego tygodnia, moi Mili!

PS. Czy komuś z Was zdarzyło się, że Stożki przekierowały go na jakąś zawirusowaną stronę w stylu „Wygrałeś Ajfona”? M. napisał mi niedawno, że tak się czasami dzieje… U Was też?

22 myśli w temacie “Wyznania Ma(kbe)tki Polki”

  1. Nie trzeba być matką, ani tym bardziej Matką Polką, by dorobić się zbędnych kilogramów. Można na przykład pracować w magazynie dla restauratorów i udawać się na kolacyjki degustacyjne. Choć nie, wróć, nie kolacyjki lecz wielkie kolacyje, bo musisz wiedzieć, że takie ciągną się godzinami, a dań nie ma trzech (przystawka, danie główne, deser) lecz od 6 w górę. Rekordowa kolacja trwała 8 godzin i składała się z 15 dań (sic!). Fakt, porcje były degustacyjne, ale – nosz kurka – było ich 15! Jeśli takich kolacyji jest w miesiącu kilka, o dodatkowe kilogramy wcale nie trudno. Tak właśnie z sympatycznych 54 kg urosłam do prawie 63. Jak stanęłam na wadze, przetarłam oczy ze zdumienia i podjęłam najtrudniejszą dla siebie decyzję – dieta! Domyślasz się pewnie, jak musiałam się czuć i wyglądać, że zdecydowałam się na ten karkołomny dla mnie krok. Ale zaparłam się, jak nigdy wcześniej. I się udało, wróciłam do dawnej wagi. Co prawda znów mi ostatnio przybrało, ale zrzucam to na zimę 😉 Powodzenia Matko Polko!

    Polubienie

  2. Dobrze, że chrzestni udani, reszta to detale! A co do tych kg – to Ty nie wiesz, że teraz na topie są modelki plus size? Wskakuj w bikini i na wybieg, skoro wszędzie ogłaszają koniec dyktatury szkieletorów – tylko się cieszyć… [Kto jeszcze pamięta, że Szkieletor, to był przeciwnik He-Mana? ] …a jak robią zapomniane prace klasowe? „Sprawdź mnie, mnie, mnie sprawdź!!!!” ?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Biednemu zawsze wiatr w oczy… ja się nawet na modelkę plus size nie nadaję, bo tu z kolei jestem za szczupła (przynajmniej w porównaniu z uczestniczkami programu „Supermodelka plus size”, jeśli to o takim „plus size” mówimy) 😉
      Prace klasowe robią „termin, termin!”… i nie chcą przestać!

      Polubienie

  3. Przede wszystkim ciągle wyję ze świnki morskiej… Poczekaj, muszę zebrać myśli…
    Nie wiem czy mi uwierzysz, ale mi po głowie chodzi DOKŁADNIE TA SAMA PIOSENKA! Tylko po angielsku! Tamaluga sobie puszcza czasami na tym swoim starociu. Nie wiedziałam, że jest też polska wersja! Ale nie mogę się pozbyć tej melodyjki, normalnie telepatia jakaś…
    Użycia cukru nie rozumiem i nic ciebie, kochana, nie tłumaczy. Ja też nie słodzę herbaty ani kawy od 25 lat i nie byłabym w stanie tknąć niczego z cukrem. Także, nie wiem co cię podkusiło, no naprawdę…
    Fajnych Chrzestnych ma Księżniczka:)

    Polubienie

    1. Nie dwie wersje, nie dwa języki (bo moja córka ze dwa lata temu słuchała tego w kilku, a razem śpiewaliśmy w trzech – polski, szwedzki, angielski), tylko niemal nieskończoność wersji.
      Znacie tę?:

      Jedna z najciekawszych, moim zdaniem. No ale wersja z Wujkiem mnie powaliła. Czytałem to właśnie w jadalni i prawie walnąłem ze śmiechu. Współpracownicy tylko patrzeli, bo co ja im będę tłumaczył 😀

      Lady, mówiąc ‚dawaj zdjęcie’, miałem na myśli Twoje, a nie jakiejś świnki morskiej, bo jakiemuś ….. się skojarzyło. Dawaj zdjęcie, my ocenimy 😉

      Polubienie

      1. O, tej wersji piosenki nie znałam, chociaż tę klasyczną angielską jak najbardziej.
        Co do zdjęcia… chyba jednak wolę się Wam kojarzyć ze świnką morską. 😉

        Polubienie

    2. Ciąg zdarzeń, które doprowadziły do posłodzenia tej kawy, był tak irracjonalny, że nawet nie będę próbować się logicznie tłumaczyć.
      Jeśli czytałaś „Mistrza i Małgorzatę”, to pewnie kojarzysz, że na samym początku Woland mówi Berliozowi, że zebranie z jego udziałem się nie odbędzie, bo Annuszka rozlała olej słonecznikowy. U mnie było podobnie. Posłodziłam kawę, bo Księżniczka wysypała kaszkę mannę z czerwonej puszki…

      Polubione przez 1 osoba

  4. Takie przekierowania na dziwne strony zdarzały mi się gdy przegladam blogi na telefonie z androidem. To jakiś upiedliwy dodatek do adroida, chroma i telefonu. Ale wirusy nie były prawdziwe.

    Ja tez lubię świnki morskie. 😉

    Pozdr
    M

    Polubienie

      1. @XYZZYX & Lady Makbet
        Czyli problem dotyczy urządzeń mobilnych.
        Oprogramowanie telefonów itp urządzeń posiada funkcje (np. powiadomienia), które mogą stanowić lukę w zabezpieczeniach otwierająca przeglądarkę na takie niechciane treści.

        Polubienie

    1. Jeżeli tak mówi człowiek, który przez pięć lat mieszkał ze mną pod jednym dachem, to musi coś w tym być. 😉
      Uściski dla Ciebie i chłopaków!

      Polubienie

  5. No dobra, możecie mnie zlinczować 😉 Ja tam słodką herbatę i kawę lubię :)) Bez przesady, nie jakiś ulepek, ale dla mnie smak kwaśny i gorzki (a taka dla mnie jest niesłodzona herbata i kawa ) może nie istnieć. Ja jestem słodko – pikantna 😀
    Myślę, że czasem ogranizm domaga się czegoś słodkiego, może dawno nic nie jadłaś, więc jest „na głodzie” 😛
    Co do „komplementów” to ja kiedyś usłyszałam od kolegi, który na weselu zwierzał mi się do 4 nad ranem (zamiast pozwolić się bawić 😉 i na koniec wypalił, że wyglądam bardzo młodo… jak na swój wiek. yyyyyy, że o co chodzi? Że niby na moje 75 lat, które mam? Hahaha pomijam, że jest starszy 😉

    Mnie nic samo u Ciebie nie przekierowało, ale pojawia się strasznie dużo reklam. Nie wiem, czy to tak jest na WordPressie, bo na Bloggerze tego nie spotkałam.

    Buziaczki :*

    Polubienie

  6. a propos dziwnych „komplementów” – ja usłyszałam kiedyś wypowiedziane tonem pełnym uznania: „z ciebie to się ostatnio ale rura zrobiła!” hi hi
    a co do kilogramów: też mam nadprogramowe jakieś 7 do 10 kg. przez ostatnie trzy tygodnie byłam na diecie i miałam już minus 3,6 kg (zaplanowane z góry z dietetyczką na szybki efekt, a potem przejście na bardziej racjonalne i wolniejsze odchudzanie, żeby pozbyć się dalszych niechcianych kilogramów). co teraz to nie wiem, bo właśnie jesteśmy na wyjeździe z powodu ferii – ale to też było w planie, od niedzieli nowa gra – nowe szczęście. polecam odchudzanie z dietetykiem – to zupełnie coś innego niż samemu. motywacja też zdecydowanie inna, a dieta ustawiona pod Ciebie: pod Twój styl życia, Twoje preferencje i Twoje zapotrzebowanie. mnie całkowicie przekonał szybki pierwszy efekt, bo samej od dłuższego czasu nic mi się nie udawało.

    Polubienie

  7. Wiesz, mnie strasznie denerwuje jak mąż mi mówi że taka mu się podobam (z nadwagą), że jestem ładna, itp… Oj jak mnie to wkur…. strasznie. Cały czas zamiast mnie wspierać, to namawia żebym dała sobie spokój z odchudzaniem, bo i tak nie schudnę, bo taka już jestem i jestem już stara. Haha… Jego pocieszenie i komplementy są rozbrajające, rozwalające i wpędzające w jeszcze większą depresję.
    Brak czasu na cokolwiek dobija mnie doszczętnie. Już nie mam siły ćwiczyć o 4 rano. A wieczorem padam modą na pysk. Czekam niecierpliwie na wyprowadzkę, będzie, lepiej, będzie łatwiej, bez dojazdów 20 km i koc owania 6 godzin z 4latką przy nodze na syna aż wyjdzie z przedszkola (nie opłaca się nam wracać do domu i za chwilę z powrotem i to poniewieranie autobusami…). Kur… Jaka jestem zmęczona życiem… Niedługo 30stka kopie mnie w dupę, a czuję się jakbym już nad grobem wisiała.
    Sorry, za te smęty…

    Polubienie

    1. Wiesz, mnie trzydziestka kopnęła już jakiś czas temu, ale mam wrażenie, że „po tej drugiej stronie” jest lepiej… a na na pewno nie gorzej. W kwestii wyprowadzki niezmiennie Ci kibicuję, to posunięcie na pewno zaprocentuje.
      A co do komplementów i wagi – mój mąż jest mistrzem dyplomacji. On nawet na najsłynniejsze podchwytliwe pytanie: „Czy wyglądam w tym grubo?” potrafi jakoś tak zręcznie odpowiedzieć, żeby nie wywołać u mnie focha ani niedowierzania 😉 Twojemu to wypominanie Ci rzekomej starości jeszcze się odbije czkawką, zobaczysz 😉

      Polubienie

  8. Ach ci wspaniali mężczyźni i ich komplementy – no ale trzeba zawsze docenić, bo oni zawsze mają na myśli wszystko, co najlepsze. Inaczej się zniechęcą i już więcej nie dostaniesz 😉
    Bobo ostatnio na większość rzeczy robi „Auauauau” (Pies) 😛

    Polubienie

Dodaj komentarz