Taka tam rodzina adopcyjna

Czasu i pieniędzy ciągle mało…

board-106588_960_720

… chociaż właściwie głównie czasu. Gdyby było go więcej, to i okazja do dodatkowego zarobku by się pojawiła. Okazuje się, że ofert pracy w moim zawodzie jest nadmiar, ale niestety do wymarzonych im daleko. Ciągle dostaję propozycje podłapania kilku godzin w jakiejś szkole. Gdybym chciała, uzbierałabym w ten sposób dwa etaty. Tylko co z tego, skoro trzeba jeździć po całym powiecie i to po kilka razy dziennie. Gdzie tu czas na nawiązanie więzi z uczniami i rzetelne przygotowanie się do zajęć? O obowiązkowych posiedzeniach rady pedagogicznej, wywiadówkach i szkoleniach w każdej placówce nawet nie mówię. Zostaję więc tam, gdzie byłam, a i tak nie wiem, jak wszystko pogodzę. Tym bardziej, że Księżniczka od poniedziałku idzie do żłobka.

people-1082911_960_720

Przedwczoraj byliśmy na dniu adaptacyjnym (z którego z wywieszonym jęzorem pędziłam na trzecią w ciągu tygodnia radę – żegnajcie, wakacje, witaj, prozo życia!). Placówka jest bardzo zadbana i świetnie wyposażona. Opiekunki w większości starsze, co chyba dobrze wróży. Małej się podobało, tyle tylko, że za nic nie chciała robić tego, co inne dzieci. Po co marnować czas na siedzenie w kółeczku i klaskanie w rytm piosenki, skoro można przejrzeć zawartość szafek i sprawdzić, który leżaczek jest najwygodniejszy?

Obiecałam sobie, że nie będę problemowym rodzicem. Zbyt dobrze wiem, jak trudno rozmawia się z takimi, dla których świetnym powodem do awantury jest na przykład to, że Jasio siedział przy stoliku od ściany, a nie od okna (lub na odwrót). Mój plan chyba jednak spalił na panewce. Najpewniej trafiłam na czarną listę matek po tym, jak odmówiłam oddania pielęgniarce wykazu szczepień dziecka. I nie dlatego, że są w nim jakieś nieprawidłowości. Chyba wszyscy rodzice adopcyjni znają ten problem: karta szczepień i książeczka zdrowia są zakładane zaraz przy porodzie, w związku z czym widnieją w nich pierwotne dane, włącznie z nazwiskiem i adresem matki biologicznej. Jest to luka prawna, dlatego że nie można tych dokumentów tak po prostu przepisać ani wyrobić nowych. A ponieważ adopcja zgodnie z prawem jest tajna, nie mam obowiązku ujawniać starych danych dziecka osobom postronnym. I nie mam też ochoty tego robić – bo nigdy nie wiadomo, kto siedzi po drugiej stronie biurka czy okienka. Świat jest przecież bardzo mały… No więc powiedziałam tej pielęgniarce, najgrzeczniej jak umiałam, że owszem, mogę pokazać tabelkę ze szczepieniami do wglądu, ale nie ma mowy, żebym spuściła ją z oka choćby na sekundę. Wyjaśniłam też, z jakiego powodu. Może wyszłam na „maDkę wariaDkę”, ale akurat prywatności Księżniczki będę bronić jak Rejtan niepodległości. Zwłaszcza po tym, jak pani w MOPS-ie chciała zrobić zdjęcie postanowienia sądu o przysposobieniu, w dodatku prywatną komórką.

tablet-2508961_960_720

Co do wspomnianego czasu, coraz z nim u mnie gorzej. Rok szkolny jeszcze się nie zaczął, a ja już nie wiem, w co włożyć ręce (zawodowo, rodzinnie i jakkolwiek). Księżniczka za to doskonale wie, w co rąk nie wkładać – i właśnie tam je pcha. Zaczynamy mieć uzasadnione obawy, że jedynym miejscem w domu, w którym można coś przed nią schować, jest pawlacz nad lodówką (o szerokości i głębokości tejże, więc za wiele tam nie wciśniemy). Ostatnio moim kluczem od pracowniczej toalety otworzyła szafę w swoim pokoju. Założę się o butelkę mleka, że lada dzień znajdzie tam przejście do Narnii. Tym bardziej prawdopodobne, że szafa jest już w wieku emerytalnym i niejedno pamięta.

szafa

W razie gdybym przepadła na dłużej, przekażcie proszę P., żeby zaczął poszukiwania od Księżniczkowej szafy. A jeśli nie będzie mnie w Narnii, to najpewniej utknęłam w pracy…

21 myśli w temacie “Czasu i pieniędzy ciągle mało…”

  1. W którym żłobku życzą sobie kartę szczepień?
    Na naszej pielęgniarka w przychodni zakorektorowała stare dane i wpisała nasze.
    Najmłodszy też od poniedziałku rusza do żłobka😃

    Polubienie

  2. Ale przecież mogliście mieć nową książeczkę i kartę szczepień? My mamy, książeczkę zamówiłam na allegro i wymieniłam stronę, na której były dane Rysia. A kartę przepisała nam pediatra. Skorzystałam zresztą z porady Magdy Modlibowskiej.

    Polubienie

    1. Sonadora, nie wiem, jak to u Was wygląda… my mamy w książeczce wszystkie informacje o przebiegu porodu, badaniach MB i Księżniczki. Tego się raczej nie da wymazać korektorem, a są to ważne informacje dla lekarzy… Co do pierwszej strony i tej, gdzie są szczepienia – też zamazałam i wpisałam obecne dane.

      Polubienie

      1. Dodam jeszcze, że tam wszędzie są dane osobowe, nie tylko medyczne. W szpitalu, w którym urodziła się Księżniczka, od razu wszystko zostało wpisane do książeczki. Są też do niej doklejone wydruki komputerowe z wynikami badań, również opatrzone danymi osobowymi MB.

        Polubienie

      2. My też mamy wszystko na temat porodu i badań małego po, ale jego dane są tylko na tej pierwszej stronie. Jest jeszcze załącznik, i tam dane matki, ale tego nie musimy nikomu pokazywać. No i był też certyfikat badania słuchu, ale ten też kupiliśmy przez internet i przepisaliśmy dane.

        Polubienie

      3. Z tego wniosek, że u nas przedobrzyli z danymi 😀 Pewnie mają jakiś szablon i nic z tym się nie da zrobić. Pewnie, nie trzeba tego wszystkim pokazywać – ale właśnie dlatego nie chciałam dać tej książeczki nie wiadomo gdzie. Po co ktoś ma grzebać.

        Polubienie

  3. Taka ciekawostka z Anglii – u nas w ksiazeczce sa tylko dane dziecka, nie MB, a po orzeczeniu sadowym o adopcji i zmianie nazwiska zglosilam ten fakt w przychodni, po czym dostalam z NHS (odpowiednik NFZ) rolke firmowych naklejek z nowymi danymi. Pozaklejalam co trzeba i juz😊

    Polubienie

  4. a my obie książeczki dostaliśmy wypełnione, poza pierwszą stroną 🙂 z danymi dzieci do samodzielnego uzupełnienia (z prawnego punktu widzenia pewnie nie za bardzo to zgodne z procedurami, ale w kategoriach praktycznych bardzo pomocne) 🙂

    Polubienie

  5. O psiakość, zdjęcie pamiątkowe sobie chciała machnąć telefonem…!?!
    Przemyśliwuję zakup jakiegoś hamaka i podwieszenia go pod sufitem – a w nim całe szkło i wszelkie kryształy po prababkach 😉
    Taa, też sobie obiecuję, że nie będę upierdliwa… Pożyjemy – zobaczymy.
    A swoją drogą – jaka mnogość prób poradzenia sobie z tematem książeczki… I najlepiej działa ta niezgodna z prawem… Ale był czas przywyknąć 😉

    Polubienie

  6. Nie znam się na książeczkach, ale widzę, że to rzeczywiście problem. Chroń prywatność Księżniczki, chroń!
    Ja mogę tylko życzyć jej wspaniałych przeżyć w nowym miejscu, a wam cierpliwości i spokoju.
    Ciocia mocno tuli Księżniczkę ♥

    Polubione przez 1 osoba

  7. Książeczka zdrowia na szczęście w dobie powszechnej cyfryzacji ma coraz mniejszą wartość. Natomiast nie wiedzieć czemu papierowa karta uodpornienia jest nadal ważnym i jedynym dokumentem potwierdzającym fakt szczepień.
    Zabiegów polegających np. na wymianie pierwszej strony w książeczce nikomu bym nie polecał bo… tworzymy dokument niezgodny ze stanem fatycznym. Inny niż pierwotna dokumentacja medyczna.
    Tak jak piszesz. Jest tu luka w prawie. Ale mam nadzieję, że tak jak mają zniknąć papierowe recepty tak wkrótce znikną papierowe karty szczepień i w przyszłości rodzice nie będą mieli już takich problemów.
    Nie jesteś MaDką WariaDką

    Polubienie

  8. A ja z kartą szczepień poradziłem sobie tak, że sama zamazałam stare dane córeczki. O tym, że to taki „ważny dokument” i „że tu nic nie powinno być nic zamazane” dowiedziałam się dopiero, gdy poszłam na szczepienie. Serio! Powiedziałam tylko, że taką kartę dostałam i dopisała tylko nowe dane córeczki. Z tym pielęgniarka już nie polemizowała 🙂
    A swoją drogą my byliśmy w takiej komfortowej sytuacji, że córeczka nie miała jeszcze peselu. No jakoś opiekunowie prawnego nie zależało, by to szybko załatwić 😉 I tym sposobem wszędzie podawała nowe dane, a potem dostarczałam pesel.

    Polubienie

  9. Wasz szpital jest mocno nadgorliwy. W przypadku starszego dziecka dostaliśmy książeczkę bez wypisanej pierwszej strony i niepodpisaną kartę szczepień. W przypadku młodszego książeczka również miała pustą pierwszą stronę a karta szczepień była delikatnie podpisana ołówkiem.

    Polubienie

  10. Coraz częściej oczami wyobraźni widzę tę naszą bandę – Księżniczka, Tamaluga i Bobo – jak jeźdźcy apokalipsy 😀
    Kurczę, co do tych szczepień to faktycznie ogromna luka w systemie! Aż dziwne!
    Trzymam kciuki za Księżniczkę w żłobku, myślę, że sobie poradzi i już niedługo będzie przewodzić swojej grupie 🙂

    Polubienie

  11. Bardzo dobrze że nie dałaś karty szczepień. Swoją drogą to faktycznie straszna luka, niedopatrzenie w systemie, a Twoje wytłumaczenie jest całkowicie logiczne. Nie masz się czym przejmować 😉

    Mam nadzieję że Księżniczka będzie zadowolona ze żłobka i będzie z radością spędzać tam czas.
    Moja Faustynka właśnie zaczęła przygodę z przedszkolem. Ma już 4 lata i żałuję że nie zdecydowałam się na to wcześniej, bo nie radzi sobie społecznie. Jest totalnie nieśmiała. Ona mówi do dziewczynki „poproszę wózeczek”, gdy inne dzieci rozpychają się łokciami i osiągają bezpardonowo co chcą.
    Żłobek na pewno dobrze wpłynie na rozwój Księżniczki. Gdybym mogła cofnąć czas…

    A pchanie łapek trzeba przetrwać i nie spuspzczać dziecięcia z oka 😉

    Polubienie

  12. U nas akurat w książeczce wymieniliśmy tylko pierwszą stronę – na szczęście na wszystkich pozostałych nie było żadnych danych osobowych ani innych „wrażliwych” treści.

    A odnośnie bycia „upierdliwym” rodzicem przedszkolaka – właśnie chyba na takich wyszliśmy, bo jako jedyni rodzice w grupie nie położyliśmy uszu po sobie, kiedy nie spodobało nam się zachowanie jednej z pań. Generalnie mam wrażenie, że z tą „starą gwardią” nauczycielek (które pamiętam jeszcze z własnego dzieciństwa) jakoś łatwiej jest się dogadać – natomiast te nowe, młode wychowawczynie niekoniecznie przypadły nam do gustu.

    Polubienie

  13. O… ja to jestem mega upierdliwa. Sama po sobie się tego nie spodziewałam. Jak tylko wchodziłam do sali, to miałam wrażenie, że panie wykręcają oczami. Ale chodziło o zdrowie Młodego i agresywnego kolegę. Koniec końców mam dobre relacje z panią. Musiałyśmy się dotrzeć.
    My dostaliśmy z DD przepisaną książeczkę, ale jej zawartość jest bardzo skromna. Kartę szczepień też dostaliśmy przepisaną. Dane pierwotne wpisane były ołówkiem. Zamieniliśmy na nowe. Okazuje się, że to niezgodne z prawem. Pojęcia nie miałam.
    Mam nadzieję, że Księżniczka i Wy również odnaleźliście się w nowej sytuacji.

    Polubienie

  14. U nas też w żłobku musieliśmy dać kartę szczepień. Z tym, że nie zgodziłam się na przekazanie oryginału, kazałam pani zrobić xero, tym bardziej, że dzieci są szczepione w LuxMedzie a nie w lokalnej przychodni.
    Myślę, że u Was „zawalił” lekarz, bo pierwszy raz słyszę, żeby rodzicom Ado dać książeczkę z danymi RB. My dostaliśmy od razu przepisaną kartę szczepień wraz z książeczką i pustym miejscem na nowe nazwisko do wpisania co uczyniłam już przed sprawą nawet.
    Również są tam wszystkie informacje z porodu, ważne dla lekarza. Jedyne co to zawsze narażam się na zły wzrok pielęgniarki zastanawiającej się jak można zgubić dwie karty szczepień – na obu widnieje bowiem napis „ODPIS” Jedna nawet poinstruowała mnie, że karta jest baaardzo ważna i nie można jej gubić 😀 Przytaknęłam grzecznie 😀
    Powodzenia w żłobku i w szkole!

    Polubienie

Dodaj komentarz